Filip Krzemień to pisarz, który wdarł się do literatury niczym deszczowy wiatr przez uchylone okno – nieproszony, ale niezbędny.
Jego proza jest jak spotkanie z obcym, który rzuca ci nieśpieszne spojrzenie i wypowiada zdanie, które zostanie z tobą na zawsze.
To literatura o ludziach, których twarze wydają się znajome, ale których wnętrza są labiryntami. To opowieści o odwadze, słabości, ironii
i szorstkiej czułości.
Krzemień pisze jak chirurg emocji – bezbłędnie odnajduje punkty, w które należy uderzyć, aby czytelnik poczuł, że to, co czyta, nie jest tylko historią, lecz osobistym przeżyciem. Jego bohaterowie są ludźmi z krwi i kości, choć czasami wydają się bardziej realni niż my sami.
To ludzie, którzy kochają tak, jakby ich serca były bombami zegarowymi, i żyją na krawędzi rzeczywistości, gdzie każda decyzja może być ostatnią.
Język Krzemienia jest ostrzem, które tnie precyzyjnie i głęboko. Dialogi w jego książkach są jak pojedynki – pełne ironii, złośliwości
i brutalnej prawdy. Nie ma tu miejsca na niepotrzebne ozdobniki, każde słowo ma wagę, każde zdanie zostawia ślad.
Potrafi pisać o miłości, jakby była aktem odwagi, i o śmierci, jakby była starym przyjacielem. Seks w jego książkach to coś więcej niż fizyczność – to przestrzeń, gdzie dusze ocierają się o siebie, pozostawiając blizny.