DATA WYDANIA 2024

FILOZOFIA- ŚWIATOPOGLĄD - ANTYTEIZM - NAUKA

HOMO FATUUS SANCTUS

Filip Krzemień

HOMO FATUUS SANCTUS

Filip Krzemień

Kolejna książka Krzemienia, która zyskała wysokie oceny, także za lekki styl mimo poruszania trudnych tematów.
Tym razem autor skupia się na analizie naszej natury i antynatury, wskazując
na destrukcyjny wpływ religii i systemu wyzysku zwierząt na społeczeństwo
i środowisko

Autor analizuje przyczyny ludzkiej inklinacji do religii.
A także wskazuje źródło jej powstania. I unaocznia w bardzo klarowny sposób, że w systemach, które ludzie uznają za najbardziej duchowe – jak religie właśnie – nie ma nic mistycznego. Dowodzi, że to tylko wypełnianie dwóch najwcześniejszych potrzeb: poczucia bezpieczeństwa i otrzymania pocieszenia.

Skupia się też na historii ewolucji i wymierania gatunków, pokazując, jak religia może być postrzegana jako nieadekwatna w obliczu współczesnych wyzwań. Książka zdobyła pozytywne recenzje, poświadczające głęboką refleksję nad ludzką naturą i jej paradoksami. W opiniach Czytelników padają takie słowa jak: nowatorska, prawdziwa, miażdżąca, genialna.

HOMO FATUUS SANCTUS

NOWATORSKA - GENIALNA - MIAŻDŻĄCA

Od nadrzewnej małpy do bomby atomowej. Czyli o tym jak narodziła się religia i dlaczego. I o naszym plejstoceńskim mózgu, z którym przegrywa umysł, dlatego mamy dziś właśnie bomby atomowe.

Kolejna książka Krzemienia, która zyskała wysokie oceny, także za lekki styl mimo poruszania trudnych tematów.
Tym razem autor skupia się na analizie naszej natury i antynatury, wskazując na destrukcyjny wpływ religii i systemu wyzysku zwierząt
na społeczeństwo i środowisko. Autor analizuje przyczyny ludzkiej inklinacji do religii. A także wskazuje źródło jej powstania. I unaocznia w bardzo klarowny sposób,
że w systemach, które ludzie uznają za najbardziej duchowe – jak religie właśnie – nie ma nic mistycznego. Dowodzi, że to tylko wypełnianie dwóch najwcześniejszych potrzeb: poczucia bezpieczeństwa i otrzymania pocieszenia.
Skupia się też na historii ewolucji i wymierania gatunków, pokazując, jak religia może być postrzegana jako nieadekwatna w obliczu współczesnych wyzwań. Książka zdobyła pozytywne recenzje, poświadczające głęboką refleksję nad ludzką naturą i jej paradoksami. W opiniach Czytelników padają takie słowa jak: nowatorska, prawdziwa, miażdżąca, genialna.

„Homo fatuus sanctus” to książka, która nie boi się wyjść poza granice konwencjonalnej literatury.

Zamiast prowadzić cię przez łatwą narrację, Krzemień wlewa ci do głowy gorzką pigułkę, której nie da się połknąć bez trudu. To opowieść o naszym gatunku, który nie jest ani święty, ani mądry – jest „głupi” w sensie fundamentalnym, zmarnowany przez własne iluzje, religijne dogmaty i społeczne fałszywki. I obciążony genetycznie agresją.
Autor nie oszczędza nikogo, nie szuka żadnych usprawiedliwień dla ludzkiej głupoty i moralnej hipokryzji. A cała religijność, wszelkie wyżyny „świętości” zostają przez niego sprowadzone do roli karykatury. Jego filozoficzne rozważania są jak ciosy w twarz – nieprzyjemne, wstrząsające, ale i prawdziwe w swojej brutalnej szczerości. Według niego wiara w boga staje się groteską, a nadzieja na duchowe oświecenie – farsą.

To książka dla tych, którzy nie boją się zderzenia z brutalną prawdą o współczesnej religijności, o nicości i rozczarowaniu.

Cywilizacje według autora są zniszczone przez systemy, które same stworzyły – polityczne, religijne, społeczne. Krzemień wyśmiewa każdy aspekt naszego życia, który zdaje się podtrzymywać iluzję moralności, niezdolny do prawdziwej przemiany.
I to właśnie jest głównym celem tej książki: ukazać, że nasza religijność to nic więcej niż wygodne narzędzie, które pozwala nam unikać odpowiedzialności za siebie samych.

Język Krzemienia jest ostry jak brzytwa – nie ma miejsca na sentymenty ani „delikatność”.

Kiedy autor mówi o religii, nie mówi o niej z szacunkiem, ale z cynizmem, rozczarowaniem i determinacją, by obnażyć jej pustkę. A „Homo fatuus sanctus” jest książką, która nie ma dla nas litości. To książka, która nie tylko krytykuje religię, ale także całą ludzką kondycję – jej sprzeczności, zniekształcenia i katastrofalną niezdolność do autentycznego bycia.

To książka nie dla wszystkich.

Jeśli szukasz „wzlotów duchowych” i „pocieszeń”, ta książka cię załamie. Jeśli jednak chcesz skonfrontować się z nieprzyjemną, brutalną prawdą o świecie, w którym żyjemy, o systemach,
które nas kształtują, o ludzkiej głupocie w jej najbardziej rozpaczliwej formie –
to książka, która cię zmusi do myślenia. Książka jest manifestem przeciwko hipokryzji, jednocześnie próbą obudzenia w czytelniku poczucia odpowiedzialności
za własne postępowanie.

To książka, która prowokuje, drażni i wytrąca ze strefy komfortu.

Polecana jest tym, którzy nie boją się kwestionować norm społecznych i chcą spojrzeć krytycznie na ludzką naturę
oraz jej związki z duchowością. Jeśli szukasz literatury, która uderza w fundamenty fałszywej moralności, jest to pozycja warta uwagi.

Język autora jest ostry, dosadny i pełen filozoficznego gniewu. 

"Homo fatuus sanctus" uderza w najczulsze struny ludzkiego poczucia moralności i duchowości, obnażając hipokryzję religii
i powierzchowność rytuałów. A i całego światopoglądu. Książka jest brutalnym, lecz niepozbawionym trafności rozrachunkiem z systemami wierzeń, które autor przedstawia jako narzędzia służące uspokajaniu sumienia i wypełniania najwcześniejszych potrzeb: poczucia bezpieczeństwa i pocieszenia. Krzemień stawia tezę, że religie oferują najprostsze rozwiązania – pozwalają ludziom czuć się „dobrymi” przez same rytuały i wyuczone gesty, podczas gdy realna dobroć wobec innych, a zwłaszcza wobec zwierząt, jest czymś czego religia nie zna. Według autora, to właśnie wobec zwierząt – istot zdolnych do odczuwania cierpienia, ale niewrażliwych na „modły” czy „magiczne zaklęcia” – człowiek ujawnia swoją prawdziwą naturę. Autor wyraża pogląd, że zwierzęta (podobnie jak i dzieci), w przeciwieństwie do bogów, wymagają od nas rzeczywistego dobra i troski, ponieważ nie są w stanie reagować na symboliczne gesty czy modlitwy. To kontrastuje z religijnymi praktykami, które skupiają się na rytuałach i powtarzaniu frazesów, a nie na prawdziwej zmianie postaw.

Krzemień podkreśla, że zamiast działań nacechowanych czułością i odpowiedzialnością, ludzie wybierają pozory,
które systemy religijne akceptują i umacniają.

Sama wiara w oczach autora staje się rodzajem handlu – wymiany pustych gestów na poczucie zbawienia. 

Kwestionuje sens religii, które uczą „zaklinania rzeczywistości” modlitwami zamiast zmieniać ludzkie postawy wobec świata i innych istot. Pisze wprost: jako gatunek bardziej cenimy bogów, bo można ich „oszukać” rytuałami.
Zwierzęta, które oceniają nas przez pryzmat działań, wymagają od nas autentyczności, której brak większości ludzi.
I realnego dobra, którego większość systemów religijnych nie zna.
Zwłaszcza religie monoteistyczne go nie znają. Bo to w nich człowiek nie jest częścią świata lecz jego koroną, której w jego mniemaniu przystoi każde okrucieństwo, jeśli sprzyja jego supremacji lub ideałom.
A w tym nie ma dobra, lecz przemoc i faszyzm.